Kontakt ul. Bojarskiego 1, 87-100 Toruń
tel./fax: +48 56 611-37-12
e-mail: dziekanat_wnh@umk.pl

Prehistoria zatopiona w morzu

Trzy zdjęcia podwodne nurków badających wrak zatopiony u wybrzeży Turcji
Naukowcy z Centrum Archeologii Podwodnej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu badali wrak statku z epoki brązu zatopiony u wybrzeży Turcji fot. fot. Mateusz Popek

Wrak statku z epoki brązu badali naukowcy z Centrum Archeologii Podwodnej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. To prawdopodobnie najstarsza na świecie jednostka pływająca przewożąca sztaby miedzi.

Zgodnie z definicją wrak to zatopiony lub uszkodzony statek. Większości ludzi kojarzy się ze znajdującą się pod wodą zardzewiałą konstrukcją żelazną lub drewnianym szkieletem łodzi. Inne podejście mają archeolodzy podwodni – ładunek statku z epoki brązu, znaleziony przez nich u wybrzeży Turcji, również nazywają wrakiem, mimo że dotąd nie zlokalizowali żadnych pozostałości konstrukcyjnych. – Tak naprawdę, przynajmniej do dzisiaj, nie natrafiliśmy na ani jeden fragment drewna, z którego był zbudowany statek, nie znaleźliśmy też kotwic, a wydaje mi się, że one powinny istnieć – na pewno były rzucane, gdy statek był spychany na skały – zdradza dr hab. Andrzej Pydyn, prof. UMK z Centrum Archeologii Podwodnej toruńskiego uniwersytetu. – Na Uluburun (wrak odkryty w latach 80. XX w. – red.) odnaleziono ich dziesięć, widać, że statek próbował się ratować, rzucając kotwice, które niestety nie spełniły swoich funkcji. Mimo to jesteśmy pewni, że sztaby miedzi nie znalazły się w wodzie z innego powodu niż katastrofa morska. Dlatego to, co udało nam się odkryć, nazywamy wrakiem.

Na pewno wrak

Po pierwsze świadczy o tym miejsce. Wyjście z zatoki Antalya na otwarte morze jest niebezpieczne nawigacyjnie: zmienia się prąd i kierunki wiatru. Na przylądku Gelidonya do dzisiaj stoi latarnia morska, a w niedalekiej odległości leży już jeden, odnaleziony w 1958 r., wrak z epoki brązu. Cała okolica, gdzie zatonęło wiele statków z różnych okresów chronologicznych, to raj dla archeologów podwodnych. Poza tym trudno sobie wyobrazić, żeby naukowcy odkryli tu cokolwiek innego niż wrak, ponieważ dostęp z brzegu do morza w tym miejscu jest praktycznie niemożliwy. Akwen otaczają skały, stromo opadające do wody. Ponadto szlak prowadzący z zatoki Antalya był bardzo ważny przez większość epoki brązu. Była to naturalna droga wodna, którą żeglowano na zachód w kierunku Morza Egejskiego i na wschód w kierunku Cypru i Syropalestyny.

Nurek schodzący na dno morza
Zatoka Antalya to raj dla archeologów podwodnych
fot. Mateusz Popek

Po drugie, nurkując i bardzo uważnie wpatrując się w wodę, można dostrzec porośnięte konkrecją sztaby miedzi układające się tak, jak gwałtownie opadający stok. Zabytki zaczynają się na 35 metrach pod wodą i leżą do głębokości ponad 50 m. Część ładunku może znajdować się jeszcze głębiej. – Do tej pory schodziliśmy pod wodę z butlami wypełnionymi powietrzem, w związku z czym nie mieliśmy zbyt wiele czasu na eksplorację – pierwsze zejście trwało 20 minut, drugie, tego samego dnia – 15 minut – mówi prof. Pydyn. – Ciekawie byłoby przygotować inne gazy, np. trimix (mieszanina tlenu, helu i azotu stosowana przy zejściu poniżej 50 m – red.) i zanurkować głębiej, poniżej 55 m.

Po trzecie, na katastrofę morską, wskazuje układ odnalezionego ładunku. Statek musiał zostać zepchnięty na skały i dość szybko zatonął. Był ciężki i w momencie uszkodzenia kadłuba ekspresowo opadał, a ładunek zsuwał się po stoku, który w tym miejscu jest bardzo stromy.

Czasami leżały pojedyncze sztaby, ale gdzieniegdzie ze względu na ukształtowanie dna jedna sztaba ułożyła się na drugiej – informuje toruński archeolog. – Jeśli będziemy systematycznie eksplorować to miejsce, pojawią się również inne zabytki, które zwiększą naszą wiedzę na temat wraku.

Po czwarte, brak drewna nie jest niczym wyjątkowym. W basenie Morza Śródziemnego każdy drewniany element statku, który nie jest przykryty osadami dennymi albo ładunkiem, zostaje zjedzony przez świdraka okrętowego (Teredo navalis). Można go porównać do dużego kornika, który bardzo szybko pochłania drewno. Występuje w wodach wystarczająco dla niego słonych i ciepłych. Świdraka nie było w Bałtyku, dlatego wraki bałtyckie są dużo lepiej zachowane, jednak w wyniku zmian klimatu od zachodu zaczął pojawiać się i tu – obecnie występuje już u wybrzeży Danii i Niemiec. Badacz z UMK szanse znalezienia drewna ocenia na około 20 proc.

Głównym zadaniem naukowców było wykonanie dokumentacji, przede wszystkim fotogrametrycznej (odtworzenie kształtów, rozmiarów i wzajemnego położenia obiektów w terenie na podstawie fotogramów), modeli 3D dna i zabytków, które się na nim znajdowały oraz podjęcie tego, co widoczne. Podstawowym zabytkiem na stanowisku są charakterystyczne sztaby miedzi w kształcie byczej skóry, z których każda waży około 20 kg. Do tej pory udało się wydobyć około 30 sztuk, a dużo więcej jest jeszcze pod wodą.

Dr hab. Andrzej Pydyn, prof. UMK z Centrum Archeologii Podwodnej UMK
fot. Andrzej Romański

Wstępne analizy pokazują, że miedź w warstwie powierzchniowej jest zanieczyszczona, że zawiera sporo, nawet do 10 proc., związków żelaza. – Wydaje mi się, że jest to zanieczyszczenie związane z procesami depozycyjnymi – mówi prof. Pydyn. – Miedź, którą znamy z Uluburun, jest wyjątkowo czysta i podejrzewam, że ta z badanego wraku jest podobna, mimo iż wyraźnie starsza. Jesteśmy w trakcie analiz laboratoryjnych. Są tam też fragmenty naczyń brązowych. Sami jesteśmy ciekawi, co będzie pod ładunkiem miedzi, i czy w ogóle coś tam znajdziemy.

Odkrycia podwodne

Badacze często ekscytują się, gdy w Europie Północnej znajdą pojedyncze przedmioty brązowe. Tymczasem archeolodzy podwodni odkryli w Morzu Śródziemnym wrak statku wyładowanego miedzią wykorzystywaną do produkcji brązu. Nie jest to pierwsza i największa jednostka tego typu odnaleziona u wybrzeży Turcji, ale prawdopodobnie najstarsza. Jej odkrycie może dowieść, że sztaby miedzi w kształcie byczych skór pojawiły się wcześniej niż 1500 lat p.n.e., czyli wcześniej, niż do tej pory sądzili naukowcy.

Wraki z epoki brązu są wyjątkowe przede wszystkim ze względu na ich chronologię. Archeolodzy odkrywali w rożnych częściach Europy i basenu Morza Śródziemnego pojedyncze mniejsze jednostki, jednak do tej pory zidentyfikowali tylko trzy statki przewożące miedź. Pierwszy (od miejsca, w którym spoczywa, został nazwany Gelidonyą), datowany na około 1200 lat p.n.e., został odnaleziony przez poławiacza gąbek Kemala Arasa w 1954 r. Cztery lata później o znalezisku dowiedział się Peter Throckmorton, amerykański dziennikarz i archeolog amator prowadzący poszukiwania antycznych wraków. To on zorganizował pierwsze nurkowania koło przylądka Gelidonya, a odkryte pod wodą artefakty przekazał prof. Rodneyowi Youngowi z Uniwersytetu Pensylwanii, który w 1960 r. zorganizował ekspedycje archeologiczną u wejścia do zatoki Antalya, na której czele stanął George Fletcher Bass. – To był początek archeologii podwodnej, a Bass nazywany jest ojcem archeologii podwodnej – informuje prof. Pydyn. – W podobnym okresie, czyli w latach 60. XX w., w Szwecji wydobyto i rozpoczęto konserwację Vasy, a Duńczycy odkryli zatopione wikińskie statki w Skuldelev. Miałem przyjemność pracować na Gelidonyi, bo Bass zaprosił mnie do projektu realizowanego w 2010 r., w 50. rocznicę pierwszych badań w tym miejscu.

Na Gelidonyi odnaleziono ponad 30 całych i kilkadziesiąt fragmentów sztab miedzi, ale najbardziej spektakularny ładunek przewoził o około 100 lat starszy od Gelidonyi – Uluburun (swoją nazwę również zawdzięcza miejscu odnalezienia). Prof. Cemal Pulak z Texas A&M University, który w latach 1986–1994 kierował badaniami tego wraku, często podkreślał, że statek był jednostką królewską. Bogactwo ładunku na nim przewożonego do dziś fascynuje archeologów.

Wiele razy dziennikarze pytali mnie, jakie stanowisko chciałbym znaleźć – mówi prof. Pydyn. – Zawsze odpowiadam, że drugie Uluburun. Z wraku podniesiono około 10 ton miedzi i tonę cyny w kilkudziesięciu sztabach. W ładunku zachowano właściwe proporcje, bo do produkcji brązu potrzeba miedzi i cyny w stosunku 10 do 1. Wydaje się, że przewożono również rodzaj wosku, który także był wykorzystywany w procesie metalurgicznym. Było też szkło, kości, drewno, nasiona i owoce oraz wyroby rękodzielnicze.

Wracając do chronologii. Sztaby miedzi na przestrzeni lat zmieniały swój kształt. – Na tej podstawie możemy z grubsza określić wiek jednostki – wyjaśnia prof. Pydyn. – Wygląda na to, że obecnie odnaleziony wrak jest najstarszy. Sztaby, które odnajdujemy, typologicznie są jednymi z najwcześniejszych – z XVI, a może nawet XVII w. p.n.e. Właściwie wędrujemy już z późnej epoki brązu do środkowej epoki brązu. Gelydonia i Uluburun związane są z cywilizacją mykeńską. W starszej literaturze archeologicznej przedstawiano, że w późnej epoce brązu to właśnie Mykeńczycy kontrolowali żeglugę i handel we wschodniej części Morza Śródziemnego. Natomiast nasz wrak musiał pływać w czasach, w których jeszcze dominowała kultura minojska.

Archeolog odłupujący pod wodą fragmenty miedzianych sztab
Wstępne analizy pokazują, że miedź w warstwie powierzchniowej jest zanieczyszczona, że zawiera sporo, nawet do 10 proc. związków żelaza
fot. Mateusz Popek

Gelidonya datowana jest na około 1200 r. p.n.e. Wiek Uluburun udało się określić dokładniej. Na dnie zachował się przewożony na jednostce heban. Dzięki badaniom dendrochronologicznym prof. Petera Kuniholma ustalon, że pochodzi z 1305 r. p.n.e. Ponieważ brakowało warstw podkorowych, przyjmuje się, że statek powstał około 1316 r. p.n.e. Niemniej najnowsze badania ukazują, że dokładna data nadal jest tematem otwartym. Naukowcom trudno określić, kto był właścicielem obu jednostek. Uluburun przewoził bardzo dużo ładunku pochodzącego z obszarów na wschód od Cypru. Na stanowisku archeologicznym nurkowie znaleźli też sporo zabytków związanych z kulturą mykeńską. Podobne artefakty znaleziono we wraku Gelidonyi. – Przyjmuje się, że oba statki operowały we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego – tłumaczy toruński archeolog. – Ich podstawowym ładunkiem była miedź, którą prawie na pewno możemy wiązać z Cyprem. Badania jednoznacznie pokazują, że większość miedzi wykorzystywanej w późnej epoce brązu we wschodniej części Morza Śródziemnego pochodzi ze złóż cypryjskich. Dużo bardziej złożony jest temat cyny, której pochodzenie trudniej jest określić. Duże złoża występowały m.in. na Sardynii i w Kornwalii, jednak ta odnajdywana na Gelidonyi i Uluburun na pewno z nich nie pochodzi. Bardziej prawdopodobne wydają się złoża w górach Taurus w Turcji albo te, które znamy z Uzbekistanu i Azji Środkowej.

Wymarła profesja

Gelidonya i Uluburun zostały znalezione dzięki informacjom pochodzącym od poławiaczy gąbek. To profesja, która zanikła, ale wcześniej ludzie ci mieli własnego typu statki, własną subkulturę i ogromną wiedze morską.

Większość odkryć w basenie Morza Śródziemnego, zwłaszcza jego wschodniej części, była możliwa dzięki sygnałom od poławiaczy gąbek – mówi prof. Pydyn. – Ten zawód zniknął z kilku powodów: pojawienia się gąbki syntetycznej, dużej liczby turystów, gdy okazało się, że ich wożenie jest znacznie bardziej dochodowe i bezpieczne oraz specyficznej choroby, która niszczyła gąbki śródziemnomorskie na dużą skalę.

Ważnym źródłem informacji jest skanowanie dużych obszarów dna morskiego np. w poszukiwaniu przeszkód nawigacyjnych. Czasem prowadzi się również prospekcje archeologiczne w rejonach interesujących ze względu na ukształtowanie terenu, a zatoka Antalya to raj dla archeologów podwodnych. Nie bez powodu Amerykanie, którzy rozpoczęli badania od Gelidonyi, mają siedzibę w zamku krzyżowców w Bodrum, gdzie powstało muzeum archeologii podwodnej. Archeolodzy ze Stanów Zjednoczonych wraz z naukowcami tureckimi od ponad 50 lat systematycznie eksplorują wraki w południowo-zachodniej Turcji.

– Próbowałem dowiedzieć się od strony tureckiej, jak konkretnie zlokalizowali ten wrak – mówi prof. Pydyn. – Twierdzą, że systematycznie pływając i sprawdzając zatoki.  Sądzę jednak, że znów krążyła informacja od poławiaczy gąbek, że na dnie znajduje się charakterystyczny obiekt. Trzeba pamiętać, że to są wraki dość trudne do zauważenia – gdy ktoś przepływa szybko, widzi elementy wyglądające jak kamienie pokryte konkrecją wapienną. Dużo łatwiej w ten sposób znaleźć np. wrak rzymski, gdzie na dnie będą leżały dziesiątki, setki, a czasami tysiące amfor. Ale wraki z epoki brązu nie rzucają się w oczy. W świecie informacji nieformalnych wiadomo było, że w rejonie Gelidonyi jest jeszcze jeden wrak z epoki brązu. Czy to ten? Nie wiem.

Dno morskie i nurek
To wraki dość trudne do zauważenia – gdy ktoś przepływa szybko, widzi elementy wyglądające jak kamienie pokryte konkrecją wapienną
fot. Mateusz Popek

Skąd wiadomo, że był trzeci wrak? To znów informacje zebrane od poławiaczy gąbek. W czasie spotkań często dzielili się wspomnieniami z czasów, gdy poławianie gąbek było ich głównym zajęciem. Niektóre są bardziej prawdziwe, inne mniej. – Z Gelidonyią było tak, że gdy pokazali wrak archeologom, wszyscy byli zafascynowani, a poławiacze gąbek mówili: nie wiedzieliśmy, że tego szukacie, myśleliśmy, że interesują was tylko amfory i dzbany ceramiczne – wspomina prof. Pydyn. – W środowisku archeologicznym krąży też plotka, że kolejny wrak z epoki brązu został zatopiony przy małej skale będącej terytorium spornym między Grecją a Turcją, więc pewnie jeszcze długo nikt się tam nie pojawi.

Naukowcy podkreślają, że wraków z późnej epoki brązu musi być więcej, ponieważ skala handlu miedzią była wtedy bardzo duża. – W tym czasie rudy miedzi wydobywane były tylko w kilku miejscach w rejonie Morza Śródziemnego, a zapotrzebowanie na miedź było ogromne – tłumaczy toruński archeolog. – W Europie Środkowej produkcję metalurgiczną opierano o kontakty z kręgiem anatolijskim, bałkańskim, kaukaskim oraz karpackim, natomiast dla wschodniej części Morza Śródziemnego podstawowym źródłem tego surowca był Cypr. Dużo miedzi potrzebowały rozwijające się cywilizacje: mykeńska, minojska, a także Egipt. Skala kontaktów była zatem bardzo duża, a im więcej statków pływało, tym więcej tonęło.

Odkryty  wrak czeka na następne sezony. Jeśli naukowcy nie znajdą spektakularnych zabytków, wydobycie miedzi z dna zajmie od dwóch do trzech lat. – Największe wrażenie robi wiek tego znaleziska – podsumowuje prof. Pydyn. – Jeśli nie jest najstarszym, to jednym z najstarszych wraków. Potwierdza bardzo wczesną złożoną skalę handlu miedzią. Myślę, że dalsze analizy mogą dodatkowo zwiększyć wartość tego odkrycia.

W badaniach najstarszego wraku na świecie uczestniczyli dr hab. Andrzej Pydyn, prof. UMK, dr Mateusz Popek oraz student Szymon Mosakowski z Centrum Archeologii Podwodnej UMK. Prace międzynarodowego zespołu koordynował prof. Hakan Oniz z Akdeniz University. Toruńscy archeolodzy podwodni współpracują z nim od lat, a turecki naukowiec kilkukrotnie gościł w naszym kraju. Współpraca zintensyfikowała się dzięki wspólnej działalności badaczy w UNESCO/UNITWIN for Underwater Archaeology - międzynarodowym programie współpracy instytucji akademickich zajmujących się archeologią podwodną. Założeniem programu zainicjowanego w 2012 r. jest wzmocnienie współpracy i wymiany doświadczeń w zakresie nauczania akademickiego, badań naukowych i szkoleń między uczelniami wyższymi.

pozostałe wiadomości