Kontakt ul. Bojarskiego 1, 87-100 Toruń
tel./fax: +48 56 611-37-12
e-mail: dziekanat_wnh@umk.pl

Miecz w wodzie

Dr Ryszard Kaźmierczak z Katedry Starożytności i Wczesnego Średniowiecza w Instytucie Archeologii UMK stoi i patrzy na miecz odnaleziony we Włocławku
Dr Ryszard Kaźmierczak z Katedry Starożytności i Wczesnego Średniowiecza w Instytucie Archeologii UMK fot. fot. Andrzej Romański

Archeolodzy z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu rozpoczęli badania i konserwację miecza z X w. znalezionego w czasie pogłębiania Wisły we Włocławku. Być może to tzw. Ulfberht, czyli oręż wykuty w Europie Zachodniej, a wykończony w innym warsztacie, prawdopodobnie w Skandynawii.

Miecz wydobyto z dna Wisły w połowie stycznia 2024 r., w czasie pogłębiania basenu na przystani przy ul. Piwnej we Włocławku. O znalezisku poinformowano Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, który zlecił przebadanie i zakonserwowanie artefaktu naukowcom z UMK.

Ukształtowanie, forma rękojeści, a więc jelec i głowica świadczą o tym, że możemy mieć do czynienia z mieczem, który został przynajmniej "ukończony" w północnym kręgu kulturowym, być może na terenie Skandynawii lub Półwyspu Jutlandzkiego – twierdzi dr Ryszard Kaźmierczak z Katedry Starożytności i Wczesnego Średniowiecza w Instytucie Archeologii UMK. – Nie ma wątpliwości, że to oręż typu S według skali Petersena.

Jan Petersen był norweskim archeologiem i historykiem, który wydatował miecze z wczesnego średniowiecza, głównie wikińskie, na podstawie ukształtowania ich poszczególnych elementów. Każdy typ odpowiada konkretnemu przedziałowi czasowemu. Miecze typu S były użytkowane w X w. O pochodzeniu oręża z północnego kręgu kulturowego świadczą analogie do innych mieczy z tego okresu: elementy jelca czy głowicy były zdobione różnymi wzorami charakterystycznymi dla tego obszaru. Były inkrustowane przede wszystkim metalami kolorowymi: srebrem albo rożnymi stopami miedzi w stylistyce nawiązującej do tej wywodzącej się z Półwyspu Jutlandzkiego czy południowej Norwegii.

Miecz zaraz po znalezieniu został prześwietlony przez służby Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Toruniu i naukowcy dysponują już zdjęciami oręża
fot. Andrzej Romański

– Typy według Petersena są dość jednoznacznie przypisane i nie ma najmniejszych wątpliwości co do datowania tego miecza na X w. –  zapewnia naukowiec z toruńskiego uniwersytetu. – W naszych zbiorach mamy młodsze egzemplarze i one się różnią od tego.

Szczegółowe badania

W Polsce do tej pory odnaleziono kilkanaście podobnych mieczy, ale często nie są to kompletne egzemplarze, tylko poszczególne ich elementy, np. jelec albo cześć głowicy. Wszystkie były misternie zdobione przenikającymi się plecionkami lub wzorem geometrycznym. Zdobienia mogły zawierać symbole, a ich elementem charakterystycznym jest inkrustacja metalami kolorowymi. – Mam nadzieję, że pod korozją uda się te zdobienia odsłonić i zadokumentować – mówi archeolog z UMK.

Tego typu zabytki na początek należy poddać badaniu rentgenowskiemu lub tomografem. Miecz zaraz po znalezieniu został prześwietlony przez służby Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Toruniu i naukowcy dysponują już zdjęciami oręża. Widać na nich znaki na głowni i okładziny rękojeści – oba elementy badacze wstępnie oczyścili. Okładzina rękojeści z pewnością jest drewniana i prawdopodobnie owinięta skórą. W następnym etapie będą próbowali odsłonić potencjalną inkrustację. Czas na badania i konserwację upłynie w lipcu, ale naukowcy chcą je skończyć maksymalnie w trzy miesiące. Przyznają, że to żmudny proces, bo nawarstwienia odsłania się ręcznie, głównie przy pomocy igły i skalpela. Korozję usuwa się niewielkimi milimetrowymi fragmentami.

Podstawową zasadą postępowania z artefaktami odnalezionymi w wodzie albo zawilgoconymi jest niedoprowadzenie do ich wysuszenia
fot. Andrzej Romański

Główny element miecza, czyli głownia i rękojeść bez jelca i głowicy, często były produkowane w Europie Zachodniej, a dopiero końcowa oprawa mogła być  wykonywana w innych warsztatach. – Czytałem w relacjach z odnalezienia zabytku, publikowanych w lokalnej prasie, że mamy do czynienia z tzw. Ulfberhtem, czyli mieczem, który ma na głowni napis wybity przez rzemieślnika, który go wyprodukował – tłumaczy dr Kaźmierczak. –  "Ulfberhty" są właśnie mieczami, które były kute w Europie Zachodniej, a później mogły trafiać do wykończenia w innych warsztatach. Na razie nie możemy tego jednoznacznie potwierdzić. Na zdjęciach rentgenowskich, na jednej stronie głowni widać symbole w postaci krzyży i linii prostych, ale druga jest jeszcze mało czytelna.

Podstawową zasadą postępowania z artefaktami odnalezionymi w wodzie albo zawilgoconymi jest niedoprowadzenie do ich wysuszenia. Jeżeli by do tego doszło, warstwy korozyjne zaczęłyby pękać, "puchnąć" i odpadać. Część z nich, tworzących oryginalną strukturę miecza, należy zachować, aby nie wyglądał on jak sito.

W konserwacji nie o to chodzi, by zawsze wszystko usunąć do rdzenia metalicznego, bo efekt nie byłby taki, jakiego oczekujemy – wyjaśnia naukowiec z toruńskiego uniwersytetu. –  Po usunięciu produktów korozji i wypłukaniu wszystkich chlorków oraz siarczków następuje proces ustabilizowania zabiegów konserwatorskich przy pomocy środków chemicznych. Będziemy nimi nasączać miecz w komorach próżniowych, żeby powłoki antykorozyjne lepiej w niego wniknęły.

Badacz przyznaje, że nie jest to idealnie zachowany egzemplarz. Na zdjęciach rentgenowskich widać, że ma tzw. korozję wżerową, a wżery niekiedy przenikają aż na wylot głowni. – Nie oczekujmy cudów, ten miecz ma ponad 1000 lat i jak na swój wiek i tak nieźle wygląda – mówi dr Kaźmierczak. –  Przede wszystkim jest w całości. Mało tego, być może na jego powierzchni zachowały się pozostałości po drewnianej pochwie. Będziemy mogli to potwierdzić dopiero w czasie analiz dendrologicznych. Jest to o tyle istotne, że informacji o broni wczesnośredniowiecznej mamy bardzo mało. Pochwy wykonane z surowców organicznych praktycznie się nie zachowują na archeologicznych stanowiskach "ziemnych". Jedyna szansa na ich odnalezienie to stanowiska podwodne. Tu być może mamy takie pozostałości – widzimy je na zdjęciach.

Analizy dendrologiczne mają odpowiedzieć na pytanie, z jakiego gatunku drewna została wykonana pochwa. Naukowcy nie planują natomiast badań dendrochronologicznych. Dysponują zbyt małymi fragmentami drewna, przez co wyniki byłyby obarczone zbyt dużym błędem, a wiek miecza nie budzi wątpliwości. Być może uda się wydatować drewno z okładzin rękojeści lub przeprowadzić badania radiowęglowe.

W konserwacji nie o to chodzi, by zawsze wszystko usunąć do rdzenia metalicznego, bo efekt nie byłby taki, jakiego oczekujemy
fot. Andrzej Romański

Po skończeniu prac konserwatorskich miecz zostanie poddany pełnym analizom metalograficznym. Odpowiedzą one na pytania dotyczące składu metalu, z którego powstał i stylu jego skuwania. Naukowcy nie mają wątpliwości, że oręż powstał z bardzo dobrej jakości stali. –  Po tych badaniach ustalimy technikę wykonania miecza, a jeśli zachowa się inkrustacja na poszczególnych częściach rękojeści, będziemy mogli powiedzieć, w jakim stylu zostały ozdobione te elementy – tłumaczy dr Kaźmierczak. – Może nam to wskazać kierunek, z którego miecz do nas trafił. Niestety jest to tzw. znalezisko luźne. Gdyby miecz odnaleziono w grobie, nie byłoby dyskusji – można by przeprowadzić badania kości pochowanej osoby i ustalić, z jakiego kręgu kulturowego pochodziła. W tym przypadku nie mamy mężczyzny, który ten miecz dzierżył w dłoni.

Skąd ten miecz

Tego, w jaki sposób miecz znalazł się w Wiśle pod Włocławkiem, nigdy do końca się nie dowiemy. Na pewno w X w. Wisła była szlakiem, po którym pływano w celach handlowych i wojskowych. Można założyć, że miecz był na wyposażeniu wojownika wikińskiego, ale równie dobrze mógł należeć do miejscowego możnowładcy. Raczej nie była to broń przeznaczona na handel. Tak drogi oręż przeważnie świadczył o statusie osoby, która go posiadała. Z perspektywy ówczesnego społeczeństwa z pewnością była to osoba wyjątkowa. – Myślę, że obie wersje są jednako prawdopodobne z delikatnym wskazaniem, że był to jednak mieszkaniec północnego kręgu kulturowego – twierdzi archeolog z UMK. – Miecze tego typu znajduje się w grobach, które są jednoznacznie utożsamiane z północnym kręgiem kulturowym.

W Polsce odnaleziono kilkanaście podobnych tzw. wikińskich mieczy. Jeden z nich pochodzi z Ciepłego koło Gniewu, kolejny został znaleziony w Kałdusie, gdzie część pochowanej ludności identyfikuje się jako Skandynawów pochodzących z Półwyspu Jutlandzkiego. – Podobne zabytki lepiej zachowują się pod wodą – mówi dr Kaźmierczak. – Jeśli dostaną się głęboko do namuliska dennego, środowisko beztlenowe powoduje, że przetrwają w lepszym stanie.

Główny element miecza, czyli głownia i rękojeść bez jelca i głowicy, często były produkowane w Europie Zachodniej, a dopiero końcowa oprawa mogła być  wykonywana w innych warsztatach
fot. Andrzej Romański

Znalezisko było niemałym zaskoczeniem, ale naukowiec podkreśla, że mężczyzna, który natrafił na miecz, zachował się bardzo świadomie i odpowiedzialnie. – Z  tego, co wiem, ma doświadczenie archeologiczne i jest nurkiem. Gdyby nie to, prawdopodobnie dzisiaj byśmy o tym mieczu nie rozmawiali – dodaje dr Kaźmierczak.

O przyszłości miecza po konserwacji zdecyduje Wojewódzki Konserwator Zabytków. To on wskaże, do której placówki muzealnej trafi. – Pewnie każda chciałaby go mieć – twierdzi archeolog z UMK. –  Tego typu artefakty powinny znajdować się jak najbliżej miejsca odnalezienia. Chodzi o to, żeby nie wywozić ich z małych ojczyzn.

pozostałe wiadomości

galeria zdjęć

Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie.